Kolejnym kosmetykiem jaki będę testować jest nowość od Bielendy - multiwitaminowa esencja do pielęgnacji twarzy - ja mam wersję dla cery dojrzałej. Jest jeszcze opcja dla cery mieszanej oraz suchej i wrażliwej.
Informacja na temat kosmetyku ze strony bielenda.pl:
Innowacyjne rozwiązanie technologiczne do pielęgnacji i kondycjonowania skóry, wykorzystujące dobroczynny filtrat drożdżowy.
Esencja skutecznie doczyszcza, odświeża i rozświetla cerę, zamyka
wilgoć w skórze. Płynna konsystencja doskonale wtapia się w skórę –
czuć, że skóra pije kosmetyk. Nie klei się i szybko się wchłania.
Pojemność 200 ml
Działanie - zawarty w esencji filtrat drożdżowy, bogaty w uzyskane w procesie fermentacji minerały, witaminy i aminokwasy, natychmiast zwiększa poziom nawilżenia skóry, poprawia sprężystość i elastyczność, rewitalizuje, dodaje skórze witalności. Witamina C wyrównuje koloryt, dodaje cerze blasku, prowitamina B5 łagodzi podrażnienia i redukuje zaczerwienienia, a kwas hialuronowy intensywnie i długotrwale nawilża.
Efekt - cera odzyskuje swoje naturalne piękno – jest gładka, jędrna, doskonale napięta, pełna witalności i blasku.
Stosowanie - zwilżyć wacik esencją. Nakładać na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu, lekko dociskając wacik do skóry. Omijać okolice oczu. Nie spłukiwać. Stosować rano i wieczorem lub w ciągu dnia jako zabieg odświeżający. Następnie nałożyć odpowiedni krem Bielenda.
Teraz kilka słów ode mnie:
esencja
ma konsystencję toniku oraz delikatny, miły zapach. Używam jej głównie
wieczorem, po demakijażu, a przed nałożeniem serum i kremu. Choć na opakowaniu
napisane jest, że pielęgnuje jak krem, regeneruje jak maska, tonizuje jak tonik
i oczyszcza jak mleczko, nie oznacza, że zastępuje te produkty – należy ją
traktować jako kolejny krok w codziennej pielęgnacji, który wspomoże
działanie pozostałych. Zaraz po nałożeniu esencji skóra staje się bardziej
napięta, a po kilkukrotnym zastosowaniu odczułam, że jest ona lepiej nawilżona,
wygładzona i delikatna w dotyku.
Przyznam,
że podchodziłam do tego kosmetyku „jak pies do jeża”, zastanawiałam się, czy w
mojej codziennej pielęgnacji jest mi potrzebny kolejny kosmetyk i czy w ogóle zauważę
jego działanie. Okazuje się, że tak i nie szkoda mi „poświęcić” dodatkowej
minuty, aby go zaaplikować – jest tego wart 😀 POLECAM!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz